Na Spytki Cię Biorąc: Edycja Wspominkowa 15x15

 

To oczywiście zadanie absurdalnie niewykonalne, żebym spuentował swoją przygodę z Porcys w skrótowym formacie naszych "spytek". W końcu w moim przypadku to niemal połowa życia i jeden z projektów które jakoś definiują nie tylko moje dotychczasowe publiczne aktywności, "ujawnienia", ale też bardziej ogólnie ujmując streszczają nastawienie do świata czy uosabiają bliskie mi "narzędzia opisu rzeczywistości". Poza tym znakomita większość wspominek kombatancko-założycielskich z cyklu "szmacianeczkę się kopało i klubik się zakładało, a okupant pędził i tylko hande hoch! a my znowu w tę piłę" rozegrała się już w filmie "Porcys: Początek". Więc trochę szkoda ponownie szczępić ryja o przegrywaniu CDR-ów i kserowaniu okładek w metrze, o płaceniu cła za sprowadzanie z Amazonu i o tym że dzwonił do mnie Zebio Kucharek. Aczkolwiek mam ogromny sentyment do tego pionierskiego etapu, kiedy "redakcja" jako instytucja i "redakcja" jako "formacja towarzyska" były pojęciami niemalże tożsamymi, co zresztą na zawsze określiło charakter tego serwisu, który składowo był i jest czymś więcej, a może czymś innym niż zwyczajna platforma niezależnych autorów. Ten wspólny mianownik przez tyle lat, taka wspólna "linia partyjna" to w krajowych, branżowych realiach, coś dla nas bardzo unikalnego.

Natomiast ewentualnie mogę hasłowo dorzucić trzy nowe wątki, które w filmie albo nie zostały poruszone, albo z braku miejsca nie było szansy na ich dostateczne rozwinięcie bądź wyeksplikowanie.

Po pierwsze tęsknię za epoką, która już nigdy nie wróci, a mianowicie za czasami, kiedy cytując Tomka Gwarę internet nie był wirtualną rzeczywistością, tylko po prostu technologią komunikacji. Nie było jeszcze Facebooka, Twittera (w tle dopiero migotało jakieś Grono), nie było tej całej "cywilizacji spektaklu"; niby pojawiło się forum, ale też było dość specyficzne (at its best w porywach jak szczytujący ILM, at its worst quasi-onetowy rynsztok, upadek ludzkości) i dzięki temu same akcje były siłą rzeczy znacznie mniej wykalkulowane, znacznie bardziej spontaniczne, mniej uwzględniające potencjalne reakcje, społecznościowość, odbiór masowy, statystyczny etc. To się tyczy nie tylko Porcys, rzecz jasna, ale też chociażby starego Pitchforka, w którego notabene na początku byliśmy zapatrzeni na wielu polach.

Po drugie nie wiem, ile osób spoza grona redakcyjnego zdaje sobie sprawę z roli, jaką w ostatnich kilku latach odegrał miłościwie panujący nam naczelny Wojtek Sawicki. Ja to w filmie zaznaczyłem na marginesie, ale serio, pamiętajmy: to człowiek w 95% odpowiedzialny za to, że portal istnieje nieprzerwanie 15 lat, że możemy w ogóle obchodzić tę rocznicę. I warto też na sekundę pochylić się nad tym, co Wojtek zrobił w kluczowym, przełomowym momencie, gdy mit indie-rockowy powoli się dezaktualizował, wchodziło nowe pokolenie czytelników, rozwinęły się social media i streaming. Kilkoma naturalnymi, organicznymi ruchami nadał serwisowi nową tożsamość stylistyczną, a przymiotnik "porcysowy" wyraźnie poszerzył swoje znaczenie, choć ta metamorfoza odbyła się w sposób płynny, bezkrwawy, logiczny i konsekwentny. Tej wirtuozerii biznesowo-wizerunkowej przemiany mogliby uczyć się od Wojtka zawodnicy znacznie więksi pod względem zasięgu i finansowej skali przeżyć. I to na rynku podobnych podmiotów na rodzimym poletku był rodzaj ewenementu.

Wreszcie po trzecie, na zakończenie, taki żartobliwy drobiazg, o którym jakiś czas temu niezobowiązująco dywagowaliśmy z redaktorem Zagrobą. Nie chciałbym zabrzmieć jakoś seksistowsko ("I didn't mean it, I meant ACTUALLY..."), ale też mamy rok 2016, żyjemy w rzeczywistości Instagramowej, więc bez przesady. Otóż, mówiąc dyplomatycznie, ilość bardzo atrakcyjnych kobiet, jakie przewinęły się przez Porcys od momentu powstania serwisu do dziś, to naprawdę jakiś fenomen i pod tym względem niewątpliwie pozostajemy bezkonkurencyjną redakcją muzyczną w skali uniwersum. Dziękuję za uwagę i do usłyszenia na dwudziestoleciu.
(2016)