FLEET FOXES

 

Sun Giant (2008, indie folk/baroque pop) !6.6 

Fleet Foxes (2008, indie folk/baroque pop) !6.8

Była taka kapelka My Morning Jacket, wydała wysoko cenioną w środowisku alternatywnym płytę At Dawn, a potem podpisała kontrakt z majorsem i wypuściła na rynek It Still Moves - epicką, baśniową podróż przez drogi country, folku, rocka i wielogłosowych harmonii. Doceniła ją wąska nisza odbiorców i krytyków. A tu nagle jakieś zamieszanie wokół Fleet Foxes, którzy brzmią chwilami wręcz jak parodia My Morning Jacket. Akurat w 2008 My Morning Jacket zawiedli słabszym materiałem, ale porównując Foxes do takiego It Still Moves nie mam wątpliwości, że MMJ są formacją lepszą - materiałowo, aranżacyjnie, czy pod względem uczucia/charyzmy. A już porównania do Briana Wilsona... Wstyd, ludzie, wstyd. Jak to ujął mój kumpel - "Fleet Foxes? Jakieś szanty...". Skądinąd bardzo dobre szanty.
(Offensywa, 2009)

Helplessness Blues (2011, indie folk/baroque pop) !5.8

Patrzę na tytuły (na przykład "Montezuma") i uszami wyobraźni słyszę transcendencję. Potem dostaję ją tylko w "An Argument" (atonalne wyładowania trąbki na tle dostojnych kroków kontrabasu i lamentujących smyków = moment otarcia się o geniusz, reminiscencja abstrakcyjnych peregrynacji Spring Heel Jack z etapu wczesno-jazzowego). Reszta to kisiel z kaszką, nic mnie nie rusza. Zmarnowanie potencjału, bo Pecknold powinien być poetą, który paraliżuje, demoluje, demontuje słuchacza. Nic takiego się nie odbywa, przynajmniej ze mną.