DJ QUIK

 

Rhythm-al-ism (1998)

Ewidentnie jedną z przyczyn ignorowania talentu Quika w hip-hopowym środowisku (i nie tylko) jest zdeklarowany, skrajny mizoginizm jego przekazu. Wskazywałaby na to ta kuriozalna recenzja z portalu AllMusic, za którą zresztą zwolniłbym autora w trybie natychmiastowym i kazał wzorem Marsellusa Wallace'a "wysłać do niego czarnuchów z obcęgami i palnikiem". No naprawdę, pan recenzent odkrył, że w gangsta rapie traktuje się dziewczyny w sposób brutalnie przedmiotowy. Cóż za przenikliwość, szacun. Aczkolwiek jakimś cudem w całej tej swojej wulgarności Quik pozostaje elegancki – nie ma w niej nic odpychającego, jest za to mnóstwo smaku i stylu. Być może dlatego, że gościu jest wybitnym producentem, a może inaczej – wybitnym "inżynierem miksu", uwydatniającym zalety żywej instrumentacji. Jego miksy są jędrne, misterne, przejrzyste, mistrzowsko rozplanowane w panoramie i w pasmach. Każdy sound na swoim miejscu. W adaptacji syntezatorowego funku do hip-hopowych struktur Quik antycypuje Dam-Funka. Paradoks sięga więc zenitu, kiedy na tle jednych z najpiękniejszych podkładów w dziejach gatunku ("So Many Wayz", "You'z a Ganxta", "No Doubt" i tak dalej...) David Blake nawija z luzacką charyzmą i nienaganną techniką o swoim, ekhm, rozrywkowym lajfstajlu. Ponadczasowe.
(T-Mobile Music, 2012)

A propos Quika, z cyklu "historia jednego sampla": najpierw źródło z 1984, potem tu wykorzystane u Davida z 1991 roku, a z kolei tu dość znana adaptacja w polskim rapie. Fajna pętla. Influence on... na przykład na to

Dalej a propos Quika, on wyjątkowo upodobał sobie rozmarzone groove'y z takim podcięciem, wyprzedzeniem jak choćby tu albo tu. I jak wybornie je obrabiał: w pierwszym numerze dodał ozdobne klawisze (refren), w drugim zdołał jeszcze zmieścić deszczowo-wietrznego Prince'a z końcówki "Darling Nikki". Co za gość! O włos od mojej listy top 100 producentów ever. 
(2011)