STONE TEMPLE PILOTS

 

Scott Weiland

Mój prywatny paradoks ze Stone Temple Pilots polega na tym, że całościowo raczej lekceważyłem ten band, bo (nawet abstrahując od liryków "Range Life") estetycznie dość kiepsko się zestarzał. Analogia ze Stayleyem narzuca się sama: z początku ten sam sabbathowski korzeń okraszony upiornym "uuuuoooouuuuuooooo", który stopniowo był przełamywany w kierunku przestrzenniejszych, "akustyzujących" brzmień. I mimo tego rozwoju, mimo coraz bogatszych środków wyrazu i coraz wykwintniejsztch rozwiązań na Purple, nadal budzi to nieodparte skojarzenie z "najntisami", niestety nie zawsze w pozytywnym znaczeniu. A paradoks w moim przypadku polega na tym, że zaliczam "Sour Girl" z czwartego longplaya Kalifornijczyków w poczet najurodziwszych rockowych ballad (przy czym skomponował ją zapewne starszy z braci DeLeo). I co mi pan zrobi. Btw nie sądzicie, że front cover "czwórki" antycypuje okładkę Blackstar? Krążą energie? Przypadek nie sądzę?
(Porcys, 2016)