RAS KASS

 

Soul On Ice (1996)

Będę szczery – nie wiem za dużo o tym artyście, nie znam jego biografii, nie czytałem wywiadów... W każdym razie Ras produkuje tu 2/3 materiału i nawija z wyśmienitą, nieinwazyjną charyzmą. Jak się wsłuchuję w jego bystre rozkminy (nieważne czy o rasizmie, czy o dziewczynach), to nie mogę się oderwać – tak jest siła jego niepozornego magnetyzmu. Ulotne bity łączą melancholijne r'n'b z cyklu "laid back and relax" z realną antycypacją futuro/sci-fi klimatów á la, powiedzmy, "The Cold Vein" Cannibal Ox (i w konsekwencji całego katalogu Def Jux). Tyle, że u Rasa wszystko jest z sercem na talerzu i emo-melodyjne. W "On Earth As It Is..." przebywamy na innej planecie – to półambientowy klimat "Risingson" Massive Attack, tyle że dwa lata wcześniej. W wiedzionym flecikami, idyllicznym "Drama" rapuje niejaki Coolio. "Marinatin" to łagodny stuff dla dziewczyn siedzących w neo-soulu. I tak można by wymieniać. Ogólnie zdaje się, że to niszowy klasyk – zna go mało kto spoza hiphopowej sekty, ale ci co znają, często otaczają kultem.
(T-Mobile Music, 2012)