KENT

 

Isola (1998)

Ostatnio poznałem człowieka, który okazał się wielkim fanem tej szwedzkiej kapeli. Toteż od razu uznałem go za bratnią duszę. O Kencie z czasów "Isoli" nie było w Polsce zbyt głośno. W radiowej Trójce prezenterzy preferowali następny, wyraźnie słabszy krążek "Hagnesta Hill" z przełomu 1999 i 2000 roku, a z krajowych muzyków na Joakima Berga i spółkę powoływał się chyba tylko Tomek Makowiecki. Ja kupiłem sobie anglojęzyczną wersję "Isoli" w 1998 roku, bo czekając na następcę "OK Computer" śledziłem każdy przejaw papugowania Radiohead. Dziś wiemy, że Radiohead wykonali po "OK Computer" – jak to ujęli niektórzy – skok w bok. Natomiast "Isola" pięknie podsumowuje patenty z "The Bends" i "OK Computer", lądując na przecięciu patosu U2 i jazgotliwych partii gitar Jonny'ego Greenwooda. Monumentalny liryzm "Lifesavers", cięte wejście gitar w "Bianca" czy śliczne odrętwienie "Glider" – to najmocniejsze strzały kontynentalnej sceny gitarowej w tamtym sezonie.
(T-Mobile Music, 2012)