GUNS N' ROSES

 

"Sweet Child o' Mine" (1988)
Nie mogę się zdecydować, jak w sumie traktować tę słynną demistyfikację i demitologizację głównego riffu Slasha. OK, więc gościu wydurniał się na próbie, rozgrzewał palce przed szybszymi kawałkami, PAJACOWAŁ, whatever. A koledzy na to – nie, dawaj, robimy piosenkę. Czy to jest potwierdzenie największego bossostwa i SWAGU w mainstreamowym rocku lat 80., czy wręcz odwrotnie – przypałowa anegdota, pozbawiająca legendarne arpeggio pewnego NIMBU boskości? Sami zdecydujcie. Ja tylko dodam, że nawet w tak PODATNEJ uczuciowo pseudo-balladzie grupa zachowała niechlubny, post-stonesowski blask cock-rocka. Dość powiedzieć, że klip (ten, jak i zresztą pół tysiąca innych – w tym np. "Baby One More Time" Britney czy "Believe" Cher) wyreżyserował niejaki... NIGEL DICK.
(2019)

Chinese Democracy

Zespół o nazwie Guns N' Roses pamiętam z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jako słuchacz kilkuletni byłem wtedy pod wielkim wrażeniem zarówno potęgi ich czadów ("Sweet Child O'Mine", "Welcome To The Jungle"), jak i epickich ballad ("November Rain", "Don't Cry"). Zresztą do dziś lubię te nagrania, bo mimo kiczowatego wizerunku muzyków, bronią się czystym uwielbieniem dla rokendrola i sporym potencjałem melodycznym. Od dwuczęściowego Use Your Illusion minęło jednak siedemnaście lat, a płyta Chinese Democracy urosła do rangi mitycznego dzieła, które Axl Rose, z zupełnie nowym składem grupy (między innymi bez słynnego mistrza gitary Slasha), szlifuje w nieskończoność do perfekcji. Wydawało się, że krążek nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ale w końcu jest...

I właściwie nie wiadomo jak zareagować. Otrzymaliśmy bowiem porcję napuszonego heavy-metalu – pozbawionego jakiegokolwiek błysku właściwego dawnym dokonaniom kapeli, a w dodatku zniechęcającego plastikowym, sterylnym w złym tego słowa znaczeniu brzmieniem. Próżno szukać tu przebojowości do jakiej ta nazwa nas kiedyś przyzwyczaiła, a głos Axla to dziś irytujący do granic wytrzymałości ryk zarzynanego zwierzaka. O przekazie tekstowym, ponoć zaangażowanym politycznie, przez grzeczność nie wspomnę. Gdyby ktoś inny wydał ten zbiór piosenek, świat nawet by go nie zauważył, bo podobnych "dzieł" było już milion. Świetny żart zrobił wszystkim Axl Rose, a już szczególnie polecam książeczkę i oprawę graficzną. Jest tak absurdalna i przedszkolna w wymowie, że aż wzrusza. I chyba tylko dla niej, w celach humorystycznych, warto sięgnąć po to dziwadło. Dobrej zabawy.
(Clubber.pl, 2008)