FLAVA D

 

Royal T / Flava D "On My Mind (Version Three)" (2014)
Ostatni raz przywołajmy Endrju. "Lubię muzykę, lubię zespoły" i często lubię sobie zapuścić 2-step/UK garage. Zarówno pioniersko najntisowy, jak i aktualny, świeży. Etosowo undergroundowy i crossoverowy, popowy. Instrumentalny ze ścinkami wokali w funkcji perkusjonaliów i linearny, piosenkowy, chwytliwy. Amirę Rasheed i Craiga Davida. No więc śmiem twierdzić, że trzecia wersja "On My Mind" skitrana gdzieś na wspólnym singlu duetu stanowiącego 2/3 dream teamu TQD to jak dotąd "kopiec graniczny" całego tego wyspiarskiego continuum. Zniewalająco aromatyczna summa wieloletnich doświadczeń producenckich i kompozytorskich tej sceny. Seraficzna projekcja ludzkiej czułości i swoistości.

Bez cienia wątpliwości jest to muzyka ściśle powiązana z używkami. Aczkolwiek choćby pobieżna lektura artykułów portretujących revival nastrojowego, "miękkiego" garage UK wskazuje, że nawet bliscy uczestnicy tych wydarzeń nie do końca znają tajemną recepturę. "On My Mind (Version Three)" brzmi jak rozmarzona halucynacja na środku parkietu, więc zapewne ewokuje rodzaj "haju". Ale klimat wydaje się zbyt chillowo-nostalgiczny na E. Niektórzy insiderzy twierdzą, że to mieszanka z ziołami – co miałoby sens, bo track lepi się raczej z trip-hopem, niż rave'em. Inni przebąkują o niedocenianych "przestrzennych" efektach ecstasy. Jedno mam w głowie – ta alchemiczna mikstura KRÓLEWSKO / SMAKUJE.
(2020)

More Love (2015)

Kiedyś didżejuję na jakiejś imprezie… gość, który ma przejąć po mnie stery i właśnie szykuje się do wejścia za decki, zagaduje: "takie rzeczy grasz zawsze, czy dziś wyjątkowo?". Ja na to: "tak, zwykle właśnie takie - parkietowe przeboje, post-disco, funk, trochę hip hopu…". I pytam zwrotnie: "a ty, co grywasz?". Na co mój rozmówca odpowiada z leciutką, ledwo wyczuwalną nutką wyższości (coś w rodzaju "i tak nie zrozumiesz" wyrażonego miną): "ja gram muzykę basową". "Muzyka basowa"? "Dla mnie to nic nie oznacza" (Legendarny Afrojax). Termin pełniący funkcję parasola pod którym z grubsza mieszczą się naprawdę przeróżne odmiany brytyjskiego podziemia tanecznego. 2step, "speed garage" ( :D ), grime, post-dubstep, UK funky, breakstep lub po prostu house… a ostatecznie i tak w tym całym hardcore continuum rozchodzi się o wrażliwość twórcy. Etykietki nie grają.

Kiedy Danielle Gooding przychodziła na świat w angielskim Bournemouth, ja oglądałem w TV sprzeczkę Rijkaarda i Voellera, tańce Rogera Milli, kunszt Dragana Stojkovica, łzy Gazzy i łzy Diego. Nie dzieli nas jakaś pokoleniowa przepaść, ale jeśli ona w wieku 16 lat zamiast melanżować z ziomeczkami studiowała w domowym zaciszu meandry Abletona, to jednak mówimy o innym levelu relacji z nowymi technologiami. Dziś jako Flava Dubs aka Flava D ta skromna dziewczyna wygląda na zdjęciach trochę jak typowa blond dresiara skryta za sportową czapeczką z daszkiem. Udzieliła bodaj tylko jednego wywiadu, z którego można się np. dowiedzieć, że wychowała się na hip hopie i pirackich stacjach radiowych. wypuściła kilka singli, dostrzegł ją Wiley, podpisała się z Butterz, wypuszcza mikstejpy na Bandcampie. Produkuje i didżejuje. Tak, "muzykę basową".

Niełatwo zaklasyfikować More Love. Nie jest to z pewnością "legalny" debiut długogrający. Niestety nie można go nabyć fizycznie nawet na winylu - choć management zapewnił mnie, że w 2016 takie (w sensie kolejne) wydawnictwo od Danielle się pojawi. Nie jest to również DJ mix czy zapis jakiegoś seta. Zdaje się, że Gooding zwyczajnie zebrała kolekcję najlepszych tracków, w których jak dotąd maczała palce. Od początku nie wiadomo, które z tych rzeczy wymyśliła, a które zaadaptowała, zsamplowała, interpolowała. Nie wiadomo też dokładnie, które utwory są jej autorskimi produkcjami, a które editami obudowanymi wokół cudzych ścieżek wokalnych. Niektóre cytaty są oczywiste i należy je definiować jako remixy (sekwencja Jill Scott/Tinashe, Brandy/SWV). Inne są mniej bezczelne, ale wątpię, żeby ktoś tu zaśpiewał dla niej oryginały.

Jednocześnie od początku nie ma to żadnego znaczenia w odbiorze. Estetyka "muzyki basowej" nie kojarzy mi się z materiałami pełnometrażowymi, a tu z porozrzucanych puzzli a capelli, bitów, zmanipulowanych sampli i przestrzennych akordów poskładała Flava D autorską całość, niesamowicie spójną w nastroju. Czuć jak silne piętno odcisnęła na tych kawałkach, jak bardzo są jej. Z klimatu More Love wyłania się obraz milczącej producentki/didżejki, która jedną nogą tonie w morzu tęsknoty ("Good 4 U", tytułowy), a z drugiej wnosi orzeźwiającą świeżość spojrzenia i nadzieję, że czekają ją jeszcze w życiu piękne doświadczenia ("Clarity", "Tell Me"). I kiedy dogasa blask ambientowego finału "Closure" to nie mam wątpliwości, że żadna inna "płyta" (whatever) mnie tak silnie nie "związała emocjonalnie" w ostatnich 12 miesiącach.
(2015)

"Mesmerise"
Z dzisiejszych premier ta jest mi zdecydowanie najbliższa. Mistrzyni Danielle powraca pod flagą Hospital Records i przypomina, że jako wielka garażowa Autorka potrafi być również wytrawną post-junglistką. Jej hipnotyzujący prezent walentynkowy zachowuje zdrowy balans między tęskną słodyczą harmonicznej sekwencji, niestrudzonym pędem basowo-perkusyjnych pętli i drobiazgowo przestrzennym sound designem. Jakże potrzebna dekoracja przytłaczającego biegu codziennych zdarzeń.
(2020)

"Desert Lights"
Kiedy ostatnio opuściliśmy naszą bohaterkę, składała w "Mesmerise" hołd swoim jungle'owym korzeniom. Dziś w dniu premiery EP-ki już wiem, że zapewne sentymentalny wybór tej ostro synkopowanej konwencji rytmicznej o niczym nie świadczy, niczego nie przesądza i ma tu znaczenie zaledwie formalne czy wręcz techniczne. Tytułowe nagranie unaocznia bowiem, iż treścią i esencją twórczości Danielle jest kunsztowny "bridge-core" – dramaturgiczne nawarstwianie rozkosznej "siatki motywicznej" na drobnych septymowych riffach zapętlonych pozornie "na zawsze" po "wyłuskaniu" z mostków tanecznych piosenek. Gooding nie potrzebuje nawet sięgać po śpiew, by maksymalnie wyzyskać grywalność takich konstrukcji. W zamian wirtuozersko operuje sinusoidalnymi wahaniami dynamiki aranżu, a ludzkie głosy zgodnie z kanonem uprawianego obszaru traktuje jako echa i ścinki zasłyszanych z końca parkietu mikrofonowych jęków, nawiedzone i wyabstrahowane.

Wśród dosłownie kilku moich ziomków od paru miesięcy funkcjonuje taki niedopieczony inside-suchar, że trzeci album Enchanted Hunters powinien nazywać się TECHENKO LP. Skoro debiut folkowy, a sofomor sophisti, to kolejna płyta w logiczny sposób wynikałaby z około-klubowych skłonności wyraźnie zasygnalizowanych w drugiej części "Przyjaciela". Niekoniecznie stricte DITROJT ("…i zgina palce w takie coś") czy niemieckie minimale – w sumie siadłyby też właśnie jakieś 2-stepy/garage/drum'n'bassy. No więc skatowane przeze mnie dziś niemiłosiernie PUSTYNNE ŚWIATŁA brzmią mi jak brytyjski remix jakiegoś nowego, szokującego utworu EH z domieszką późnych Papsów via "Seal It With a Kiss" Britney. I na co Ci to, dziewczyno? Interes jakiś załóż, no, ten, jakiś sklep z bronią albo sex shop… Bo ilu słuchaczy na stu zwróci tu uwagę na dyskretne wariacje basowych punkcików? Ilu na tysiąc zauważy "stopniowe rozbieranie harmonii z elementów tonalnych"? A tak zostaje Ci bycie flagową artystką fikcyjnego nurtu boryscore, w którym nie chodzi ani o soundy, ani o stylówkę, ani o przemijające mody – tylko o ZBAWIENIE POPRZEZ MUZYKALNOŚĆ. Świr pozdrawia.
(2020)

W sumie zróbmy to jeszcze "walentynkowo", zwłaszcza że preteksty widzę aż trzy: a) ponoć Danielle ma niebawem wydać coś grubszego dla Hospital Records i "Mesmerise" jest tego zwiastunem; b) ponoć jej pierwsze wydawnictwo (epka) DATUJE się na 2010; c) ponoć w tym roku kończy 30 lat. Niekoronowana królowa abstrakcyjnego LOUNGECORE to dla mnie ważna postać minionej dekady – mix (czy... cokolwiek) More Love był moją "płytą" (lub... czymkolwiek) 2015, do wielu z jej luzaków wracam "na regularnej bazie" <palacz>, a LP kolaboracyjnego triumwiratu TQD porządnie POTRZĄSŁ sceną UK basów. W tej "rolling" plejce celowo pominąłem remixy cudzych wałków + ubolewam, iż na Spoti brakuje kilku perełek (zresztą wisząca tam "albumowa" tracklista More Love "woła o pomstę do nieba"...). Ale cóż – "będę apelował", jakoż i wypatrywał kolejnych obezwładniająco rozkosznych łakoci od LONDYNKI 🖤

A top 5 całościowo, uwzględniając hiciory spoza (*) Spoti?

1. On My Mind – Version 3
2. More Love*
3. Hold On
4. Good 4 U*
5. Mesmerise
(2020)