Dejnarowicz podpytuje... ...Edyta Herbuś odpowiada

 

Czy byli tacy wykonawcy w twoim dzieciństwie, w twojej młodości, których byłaś fanką?

Na pewno Michael Jackson! Ta postać od dziecka inspirowała mnie każdym westchnieniem... To jest tak niesamowita osobowość sceniczna, która zawsze robiła na mnie ogromne wrażenie. Pamiętam, że jako mała dziewczynka zbierałam sobie wszystkie wycinki z gazet na jego temat. I miałam tego ogromne bruliony.

Każdy z nas ma jakieś wstydliwe fascynacje muzyczne z młodości, które po latach, z perspektywy czasu, wydają się kiczowate, infantylne. A u ciebie funkcjonowało coś takiego?

Wiesz, przez chwilę był to zespół Roxette...

O, proszę. [śmiech]

Tak! [śmiech] Chociaż nie jest to dla mnie wcale wstydliwe, ale ich muzyki na dzień dzisiejszy już nie słucham, a Jacksona – bardzo chętnie.

Z serii "skojarzenia geograficzne". Twoje rodzinne miasto to Kielce. W latach dziewięćdziesiątych – jeden z pionierskich ośrodków hip-hopowych w Polsce, dzięki takim artystom jak Liroy, Wzgórze Ya-Pa-3...

Scyzoryk, scyzoryk, tak na mnie wołają! [śmiech]

Swoimi młodymi oczami obserwowałaś więc z bliska rozkwit krajowego rapu... A identyfikowałaś się lub identyfikujesz z przekazem gloryfikującym to miasto? Budzi się w tobie lokalny patriotyzm, gdy tego słuchasz?

Jestem z Kielc, ale nie czuję z tym miastem jakiegoś bardzo mocnego związku. Ten przekaz na pewno gdzieś tam do mnie docierał, ale nigdy nie byłam zagorzałą fanką takich klimatów... Aczkolwiek dumna jestem z tego, że pochodzę z Kielc i że jest tam tylu zdolnych ludzi – między innymi Liroy.

I fragmenty tekstów znasz!

Tak, bardzo dobrze znam! I nieraz właśnie jakoś się to śpiewa... "Czuję kochanie jak..." i tak dalej. [śmiech]

W 2008 roku istnieje mnóstwo sposobów słuchania muzyki – są oldskulowe winyle, nadal funkcjonują kompakty, coraz większą rolę odgrywają empetrójki... A ty, jaki nośnik preferujesz?

Lubię kiedy muzyka mi towarzyszy w tak zwanym międzyczasie. Bardzo dużo chodzę pieszo po Warszawie i przemieszczając się z miejsca na miejsce chcę mieć pod ręką dobrą muzykę. Dlatego słucham z iPodzika. A z kolei w domu mam mnóstwo płyt – ale nie winylowych, tylko CD. I wybieram sobie w wolnych chwilach coś w zależności od nastroju. Chyba jak każdy.

Jak byś odpowiedziała na słynne pytanie o twoją "desert island record"?

Wybrać jedną jedyną płytę?! I potem nie żałować?

Na tym właśnie polega trudność tego pytania!

No to konsekwentnie, chyba bym wzięła tego Michaela... Płyta Dangerous. Chociaż on miał mnóstwo świetnych hitów...

To teraz może pogadajmy o Edycie-wokalistce...

Nie istnieje takie pojęcie. [śmiech]

Twój bezpośredni kontakt z tą materią stanowił udział w Jak oni śpiewają?

Owszem, ale traktowałam to tylko i wyłącznie jako zabawę.

W tymże programie dzielnie zmagałaś się z ostrymi i często niesprawiedliwymi, moim zdaniem, opiniami jurorów. To była rzeczywiście tylko rozrywka, czy wyniosłaś z tego jakieś doświadczenie?

Nauczyłam się mniej więcej jak pracować nad głosem, żeby dźwięki były czyste. Ale to był zbyt krótki czas, by można było wytrenować swój “aparat” wokalny, jeżeli nie miało się z tym wcześniej nic wspólnego. W moim przypadku nie mogłam nagle, z dnia na dzień, nauczyć się śpiewać. A dodatkowo nerwy działają w ten sposób, że od razu mam ściśnięte gardło... Jakkolwiek dobrze nie wychodziła mi piosenka na próbach, to później “live” i tak to chrzaniłam. [śmiech] Chyba to jest znak, że piosenkarką w życiu jednak nie powinnam zostawać.

A czy ktoś po zakończeniu edycji programu proponował ci nagranie płyty?

Tak, dostałam nawet kilka takich propozycji.

I co z tym będzie?

Nic, bo to nie jest moja droga. Oczywiście, nigdy nie mów nigdy – nie zapieram się rękoma i nogami. Ale na razie, tak jak mówię – to była przygoda. Chyba jedną piosenkę na żywo zaśpiewałam tak, że byłam naprawdę zadowolona – "Joe le Taxi".

E tam, mi się wszystkie twoje wykonania podobały.

Wow, dziękuję. Starałam się coś od siebie dawać – stworzyć oryginalny klimat swojego wystąpienia, zawrzeć szczerość i bezpośredniość.

Dokładnie, w przeciwieństwie do innych uczestników nie zauważyłem u ciebie żadnej fasady, sztuczności. Po prostu wychodziłaś i śpiewałaś.

Ja po prostu taka jestem. I te tysiące wysłanych SMS-ów to chyba był właśnie wyraz sympatii publiczności dla mnie, a nie że ktoś uważał, że ja najlepiej śpiewam, bo to nieprawda.

Gdybyś się dała przekonać do wydania płyty, to w jakiej estetyce? Widziałabyś siebie na przykład jako polską Nelly Furtado?

Zazwyczaj słyszę, że jestem polską Kylie Minogue. Zresztą, gdy gościem w Jak oni śpiewają? była Fergie, to jej agent przyszedł do mnie i powiedział, że jestem idealnym materiałem na gwiazdę. W sumie nikomu o tym przedtem nie mówiłam.

Niesamowite. I co, odrzuciłaś ofertę otwierającą perspektywy światowej kariery?

Wiesz, z facetami jestem czujna i ostrożna. Nie wiem do końca czemu miałoby służyć spotkanie z agentem Fergie, na które on bardzo napierał. I czy rzeczywiście byłabym napalona na to, żeby śpiewać? Aby zaryzykować, musiałabym poczuć, że to właściwy kierunek w moim życiu. Nie było sensu w to brnąć.

Nawiązując do właściwego kierunku w życiu, na koniec chciałbym poprosić, abyś zdradziła (w miarę możliwości) czytelnikom PULP swoje najbliższe plany i projekty. Krążą plotki, że angażujesz się teraz w aktorstwo.

Taniec przede wszystkim i na zawsze. Wkrótce będę reprezentować nasz kraj na międzynarodowej Eurowizji tanecznej, razem z Marcinem Mroczkiem. Owszem, aktorstwo również mnie wciągnęło. Teraz zagrałam w filmie średniometrażowym, który ma szansę stać się fabułą. Poza tym mam serial w Polsacie, mam program Przebojowe dzieci. Są też kolejne propozycje, ale ja nie lubię o czymś mówić, zanim tego nie zrobię.
(PULP, 2008)